Przejdź do głównej zawartości

afrykańska zupa z masłem orzechowym



Jadłam ostatnio w wegańskiej knajpce afrykańską zupę z masłem orzechowym. Zachwycił mnie ten smak i zadziwiła nazwa, zatem postanowiłam odtworzyć ją we własnej kuchni. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że cała Afryka zajada się tą bądź co bądź dobrą mieszanką warzyw i przypraw. Irytuje mnie taka kolonizacyjna nomenklatura. Z drugiej jednak strony przymiotnik „afrykańska” przywodzi na myśl słońce i przypomina trochę złoto-brązową ciepłą kolorystykę tej zupy. W taki deszczowy, szary polski dzień afrykańska zupa rozgrzeje duszę. Dlatego odpuszczam zboczeniu zawodowemu i zostawiam tą nazwę. 


|1 duża cebula | ziemniaki i marchewka w takiej samej ilości powiedzmy 1 kubek pokrojonych w kostkę| 1 papryka czerwona | puszka kukurydzy| kilka liści jarmużu | łyczka imbiru, kminku, papryki w proszku| 3-4 łyżki masła orzechowego | oliwa| sól i pieprz | kolendra lub pietruszka|




 Włączamy Sade. Najlepiej zacząć od klasyka „By your side” i zacząć obierać cebulę, wzruszenie gwarantowane.  Następnie obieramy ziemniaczki i marchewkę, myjemy warzywa i kroimy w kosteczkę. Na spód garnka wlewamy oliwę, stawiamy na ogniu, czekamy chwilę aż się rozgrzeje, zmniejszamy płomień i wrzucamy cebulkę. Dodajemy paprykę w proszku (jak kto lubi - słodką, ostrą albo wędzoną) kminek i imbir. To jeden z najprzyjemniejszych momentów podczas gotowania tej zupy, uwalniają się wszystkie aromaty, które będą stanowić esencję całości. Cebula zmienia strukturę na szklistą na naszych oczach, aromaty pieszczą zmysły powonienia. W domu jeszcze chłodno, szyby zachodzą lekką parą. Czas szybko skroić marchew, ziemniaki i paprykę i dorzucić do gara, zalewając wodą (powiedzmy litr z małym hakiem), Później doprawić solą, pieprzem i pozwolić gotować się jej jakieś 15-20 minut, aż warzywa zmięknął. W tym czasie może polecieć „King of sorrow”, gdzie Sade śpiewa o tym, że chciałaby ugotować zupę, która rozgrzewa duszę. Kiedy warzywa będą miękkie dodajemy kukurydzę. Z garnka odbieramy kubek zupy i blendujemy go, żeby zagęścić konsystencję. I na wielki koniec lecą pokrojone  liście jarmużu (moje były zamrożone mogą być świeże) i masło orzechowe. Mieszamy dokładnie i gotujemy jeszcze 5-7 minut na wolnym ogniu. Uważnie przyglądając się pojawiającym się na powierzchni bąblom i niespiesznie mieszając by gęsta zupa nie przypaliła się na dnie. 

Przelewamy do talerzy, posypujemy zielonym i rozgrzewamy duszę tą niebiańską konsystencją, smakiem i aromatem. 


Komentarze

  1. "aż warzywa zmięknął."
    Literówka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ktoś wnikliwie czyta :D ponoć jest to forma dopuszczalna ;)

      Usuń
  2. Jest ro forma dopuszczalna w momencie "on zmięknął". Przy użyciu "warzywa zmiękną" jest tak jak "warzywa pójdą"
    Nie pisze się "warzywa pójdął", prawda?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie ...

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z ...

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉