Przejdź do głównej zawartości

pasztet z soczewicy i kaszy jaglanej




- 1 szklanka czerwonej soczewicy (suchej)
- 3/4 szklanki kaszy jaglanej (suchej)
- 1 szklanka bułki tartej
- ¾ szklanki oleju rzepakowego
- 2 średnie marchewki
- 1 duża cebula
- przyprawy: łyżka soli, 1 łyżeczka słodkiej papryki, 1 łyżeczka czubrycy czerwonej, ½ łyżeczki papryki wędzonej, ½ łyżeczki pieprzu, ½ łyżeczki żółtej pasty curry, ½ łyżeczki kurkumy, ¼ łyżeczki tartej gałki muszkatołowej, ½ łyżeczki cząbru, 1 łyżeczka czosnku niedźwiedziego lub majeranku, 2-3 łyżki sosu sojowego

Przepis na ten pasztet opracowywałam długo i powiem Wam, że robiłam go już tyle razy, że z pełną odpowiedzialnością mówię, że jest idealny! Jak widzicie wyżej większą część produktów stanowią przyprawy, jest ich dużo, ale moim skromnym zdaniem to dzięki nim pasztet ma taki wyborny smak, więc warto ich użyć tak jak zapisałam, ale oczywiście warto także poszukiwać nowych smaków i rozwiązań – wasz wybór J

Ja ten pasztet robię zazwyczaj dwa dni nie dlatego, że tak długo zajmuje przygotowanie, ale dlatego, że doświadczenie pokazało mi, że lepszy wychodzi, kiedy przygotuje się go z dobrze ostudzonych półproduktów. Zazwyczaj wieczorem gotuję kaszę i soczewicę, a na następny dzień rano składam pasztet.



Soczewicę opłukuję dokładnie pod bieżącą wodą, tak samo robię z kaszą i gotuję w dwóch garnkach do miękkości. Kaszę można trochę osolić. Po ugotowaniu zostawiam do ostygnięcia.
Następnego dnia rano. Obieram marchewki i cebulkę. Cebulę kroję w gruba kostkę, na patelnię wlewam trochę oleju i wrzucam ją, posypuję solą, duszę pod przykryciem. W tym czasie marchewkę ścieram na drobnych oczkach na tarce i dodaję do cebuli, następnie wszystkie przyprawy po kolei. Mieszam i dolewam trochę wody, kiedy na patelni zaczyna się robić za sucho. Kiedy wszytko ładnie zmięknie, a w kuchni zapanuje przyjemny aromat mieszanki przypraw i ziół oznacza to, że można wyłączyć gaz.

Do miski wrzucam soczewicę, kaszę, bułkę tartą, olej i mieszankę cebulowo-marchewkową – całość blenduję na dość gładką masę. Przekładam do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i piekę około godziny w piekarniku nastawionym na 180 st. C.

Gotowe J Dajcie mu ostygnąć, a później zajadajcie na kanapkach, w formie pieczeni obiadowej albo tak jak ja wykombinowałam ostatnio jako przystawkę w formie słonej babeczki ;)





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie aromatycz

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z