Przejdź do głównej zawartości

czekoladowe ciasto nocnych łez

Zainspirowana filmikiem Kasi Nosowskiej, która ostatnio opublikowała super ciekawy instruktaż o tym jak można przysłużyć się środowisku i nie wylewać łez po próżnicy postanowiłam podzielić się z Wami swoim tipem na nie marnowanie łez.

Łzy jak każdy wie słone są, a w kuchni sól jest niezbędna! Kiedy mi smutno, kiedy mi źle idę do kuchni i płaczę se. Łez nie marnuję, skrzętnie je zbieram w wiadra, słoiki, mrożę w torebkach od jan niezbędny i naturalną, eko git solą, solę do woli, niech nikt się nie przy... no nie umiem rymów częstochowskich, więc może przejdę do przepisu... :D

Kasia Nosowska podlewa rośliny, ja polecam słone łzy do ciast, sosów i pieczeni.



Przepis na te pyszne, klasyczne, mocno czekoladowe ciasto oraz jego nazwę zasięgnęłam z książki "Kuchnia duchów" Jael McHenry. Sama książka nie wywarła na mnie większego wrażenia, ale lubię kiedy w publikacjach pojawiają się przepisy na potrawy, czasami miło je odtworzyć i sprawdzić czy autor wiedział co pisze. W tym przypadku zdecydowanie tak! Jest to świetny przepis na mocno czekoladowe i esencjonalne ciasto w deseń naszego polskiego murzynka ;) a ponadto przyda się do niego kilka łez.







Składniki z moimi modyfikacjami:

1/2 szklanki kakao
1/2 margaryny (vegan) lub masła
1/2 szklanki cukru trzcinowego drobnomielonego
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
3 jajka od szczęśliwych kur
1/2 szklanki mąki krupczatki
1 łyżka cukru waniliowego
kilka łez lub szczypta soli morskiej

Przygotowanie:

Na początku rozgrzewamy piekarnik do standardowej temperatury pieczenia ciast, czyli 180 stopni. W małym garnuszku rozpuszczamy tłuszcz i łączymy z kakao i kawą rozpuszczalną. Odstawiamy do ostygnięcia. Następnie ubijamy jajka na pianę i stopniowo dodajemy cukier. Ucieramy, aż składniki się połączą i powstanie niezły kogel mogel. Teraz pozostaje nam tylko do tego kogla mogla wlać ostudzoną masę czekoladową, delikatnie zamieszać i dodać mąkę połączoną z cukrem waniliowym i także delikatnie zamieszać. Przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Teraz upragniony moment: czas na użalenie się nad sobą, czyli uronienie kilku łez na wierzch ciasta tudzież, posypanie go sola morską, jeśli będziecie je robić w stanie mniej depresyjnym ;) Wstawić do piekarnika na 30 - 35 minut i gotowe.


Można jeść. Można polać miodem tak jak zrobiłam to ja. Innym razem można przełożyć kremem albo dżemem czy też nasączyć wiśniówką.

Komentarze

  1. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo czekoladowe ciasto, takie jak uwielbiam! na pewno wypróbuję, bo moim konikiem są czekoladowe ciasta. Nie zawsze ta było, z początku mi nie wychodziły ale od kiedy znalazłam porady na https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/porady/desery-i-przekaski/jak-upiec-idealne-brownie/
    to brownie czekoladowe jest moim ulubionym i popisowym, wszyscy moi goście zawsze nalegają, żebym je upiekła.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie aromatycz

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z