Zimowa zupa krem ziemniaczano-chrzanowa z grzankami, pistacjami, czarnuszką i nutą oliwy z oliwek. Brzmi jakie jakieś wykwintne danie, a jest mega tanią i szybką do zrobienia zupą.
Potrzebne będą:
- 2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- jakieś 0,7 kg ziemniaków
- 2-3 łyżki tartego chrzanu
- sól
- pieprz
- cukier
- gałka muszkatołowa
Zapalamy delikatne, ciepłe światło na okapie kuchni. Z szafki pod zlewem wygrzebujemy po omacku ziemniaki, obieramy i kroimy w mniejsze cząstki, myjemy i wrzucamy do garnka ze sporą ilością wody, gotujemy. W tym czasie przypominamy sobie, że nie gra żadna muzyka i trzeba to natychmiast naprawić. Za oknem zamieć śnieżna jakiej dawno nie widziałam, wiatr dmie, hałasuje niemiłosiernie, hm zatem miękki i zarazem silny głos Sade będzie idealnie wyciszał te niepokojące wiry powietrza.
Bierzemy dwie średnie cebule, obieramy trochę pochlipując, bo dziś na nosie okulary, a nie soczewki, także nie ma ochrony a i smutno też trochę. Przy krojeniu dopiero polecą ciurkiem, a pokroić trzeba, bo w całości to by się smażyła wieki. Na patelnie siup, trochę soli, trochę cukru i niech się karmelizuje na wolnym ogniu, pod koniec smażenia dorzucimy zmiażdżone ząbki czosnku.
Ziemniaki doprawiamy solą i gałką muszkatołową. Myśli płyną gdzieś do Królewca, a raczej Kaliningradu. Naczyta się człowiek, a później chodzi na pół na jawie, a na pół we śnie i marzy mu się zobaczyć ten inny świat. Ponoć podróż tam jest jak wycieczka w czasie. Oczywiście w przeszłość, nie dziwi więc fakt, że trzeba mieć na to niezłą wizę, bo to nie są wycieczki i miejsca dla wszystkich. Za to ziemniaki są dla wszystkich, bardzo demokratyczne i inspirujące to warzywo, ale może o tym więcej kiedy indziej. Inną razą.
Po domu rozpływa się zapach karmelizowanej cebuli i czosnku, nie potrzeba żadnych odświeżaczy powietrza, to jest zapach domu. Sade śpiewa o tym, że by chciała ugotować taką zupę co rozgrzewa duszę, ja też bym chciała, zobaczymy co wyjdzie. Zatem czas przełożyć cebulę do garnka, sprawdzić czy ziemniaki już miękkie i zblendować na gładką masę. Zajmuje to dosłownie chwilkę, tyle co przeskoczenie w myślach z sowieckiego Kaliningradu do kantowskiego Królewca, bo przecież, przecież tak mój ulubiony filozof z tegoż to miejsca się wywodzi i przeżył całe życie tam. A ja już pół prawie swego życia przeżywam w zgodzie z jego maksymą "Niebo gwieździste nade mną, prawo moralne we mnie".
Do zupy pozostało dodać chrzan. Ja bardzo lubię chrzan i lubię jego ostrość, więc daję 3 solidne łyżki, ale można zacząć od jednej i sprawdzać na smak.
Pozostaje przyozdobić zupę chrupiącymi dodatkami, odgrzebać w stercie książek opowiadanie Mrożka pt. "Emmanuel" - tak, tak o tym Emmanuelu i jeść, czytać, rozgrzewać duszę i ciało.
Zupa smakuje troszkę jak wielkanocny żurek, jest ostra i rozgrzewająca. Chrzan wspomaga oczyszczanie zatok, kleiste ziemniaczki przyjemnie otulają brzuszek, a chrupiące dodatki wzmacniają przyjemność jedzenia czynnością gryzienia.
Komentarze
Prześlij komentarz