Przejdź do głównej zawartości

doskonały mus czekoladowy z sorbetem malinowym



Luty nie jest moim ulubionym miesiącem. Zdecydowanie nie. Niby już coraz częściej myśli się o wiośnie. Niby dni coraz to dłuższe, a miesiąc przecież taki krótki.. a w mojej głowie:

"tak mi źle tak mi źle tak mi szaro
każdy dzień ciągnie się jak makaron"

jak to było w piosence z serialu Wojna domowa. Dziś już od rana wiedziałam, że dzisiejszy wieczór sponsoruje czekolada.

Myślałam o murzynku, moim ulubionym kolonialnym cieście, ale nie chciałam ryzykować potyczki z naszym kapryśnym piekarnikiem, który postanowił używać tylko górnej grzałki.

Druga myśl - mus czekoladowy z malinami.

I już nie było odwrotu. Wracając do domu wstąpiłam po zakupy.

Składniki dostępne w każdej Biedzie:

mus:
1,5 tabliczki gorzkiej czekolady 
puszka ciecierzycy (potrzebna nam woda z niej, tzw. aquafaba)
szczypta soli

sorbet:
mrożone maliny (kupiłam opakowanie 400g)
duża łyżka miodu 

Przepis na mus pożyczyłam od Jadłonomii. Po ostatniej przygodzie z majonezem z aquafaby miałam ochotę na dalsze eksperymenty z tą niedocenianą przez wieki substancją! Chociaż nie, słyszałam, że gdzieś tam na świecie pije się tą wodę z gotowania cieciorki, bo ma bardzo dużo właściwości odżywczych. Ta z puszki oczywiście pewnie tyle dobra w sobie nie ma. Niemniej jednak taki mus jest o niebo zdrowszy niż jakieś kupne nie wiadomo co!




Jak go zrobić? 
Włączyłam Carol King, która dziś obchodzi urodziny i śpiewa takie ładne piosenki.....
Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej. To znaczy do większego garnuszka wlałam wodę i wstawiłam do niego mniejszy. Czekoladę połamałam i wrzuciłam do małego garnuszka. Woda się zagrzała, czekolada zaczęła się rozpuszczać, pomieszałam i gdy już całkowicie się rozpuściła wyjęłam ją z wody i zostawiłam do ostygnięcia (nie zastygnięcia).

Następnie odlałam wodę z cieciorki do wysokiego naczynia, wsypałam szczyptę soli i ubijałam na gęstą pianę około 5 minut.  Do piany powoli dodawałam czekoladę. I nagle wszystko obsiadło, piana zmieniła konsystencję na wodnistą. I myślę sobie: "Osz kurna!!! Znowu w życiu mi nie wyszło... " Aż musiałam sobie zmienić playlistę i włączyć Budkę Suflera.. i wszystkie dołujące hity polskich lat 80. zaczęły sączyć się z głośników. Stwierdziłam, że trudno może spróbuję to zamrozić chociaż, bo w smaku całkiem smaczne wyszło, a szkoda by było wyrzucić 1,5 tabliczki czekolady...

Masę przelałam do garnuszka, schowałam w zamrażalniku i zajęłam się sorbetem. Czyli zblendowałam maliny z miodem.

Po paru minutach zajrzałam do zamrażalnika, a tu niespodzianka! Mus stężał! Wow, sukces!

Zanurzyłam palec w garnku, zimy lekki puszek sprawił, że aż dostałam gęsiej skórki. Mus rozpływa się w ustach w mgnieniu oka. Wyrazisty słodko-gorzki smak rozpieszcza podniebienie. Udało się! Jest chwila uniesienia! Endorfiny namnażają się, a przecież to jeszcze nie wszystko.  Za chwilę dodam do niego kwaskowaty mus malinowy, który dopełni całość i sprawi, że aż będziemy mrużyć oczy z rozkoszy! Ekstaza!

Nie róbcie tego w domu! :D





Komentarze

  1. A można czymś zastąpić wodę z cieciorki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłe perypetie, ja pewnie bym się zniechęciła i wszystko wyrzuciła albo skonsumowała w postaci płynnej! Ja mus robię zawsze z przepisu https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/przepis/przepis-na-mus-czekoladowy/ i całe szczęście nie miałam takich niespodzianek! mus udaje się zawsze, nawet kiedy mam gości i się stresuję to mam pewność, że wyjdzie perfekcyjny. Polecam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie ...

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z ...

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉