Przejdź do głównej zawartości

mus porzeczkowy


Czasami dobrze jest się pobrudzić. Mus porzeczkowy na świeżej bułeczce cieknie po palcach, spada na bluzkę, plami palce, farbuje buzię, zęby i język.

Trudne do sprania plamy rekompensują retrospekcje  beztroskich, letnich dni dzieciństwa, kiedy to zbierałam porzeczki dla babci, a ona je sprzedawała i dostawałam spory procent z tej sprzedaży. Pierwsza praca, trzeba było wcisnąć się pod krzak, który często był obsadzony inną roślinnością lub pod jakimś pod drzewem. Ustawić taborecik i zrywać całe grona nie miażdżąc owoców. Dokładnie kiść po kiści i bez zbędnych liści w wiaderku. Najgorsze w całej pracy były momenty, kiedy po gałązce przebiegał pająk. Wtedy bałam się ich panicznie, każda taka sytuacja wywoływała atak paniki, ucieczkę, poszukiwanie ratunku, ponowne zebranie się w sobie i powrót do pracy.

Na kolację w takie letnie, upalne wieczory babcia robiła ulubioną przez dziadka sałatkę owocową. Zbierała po garści każdego rodzaju porzeczki (białej, czerwonej i czarnej), myła, posypywała cukrem i mieszała w blaszanej miseczce w kwiatki.  Czasami dorzucała tez inne owoce z ogrodu - agrest i wiśnie. Do tego kawałek bułki z masłem.

To uczucie kiedy wkładasz do buzi łyżeczkę szalenie słodkich kulek, które po spotkaniu z zębami zmiażdżone uwalniają kwaskowatość wywołującą lekki dreszczyk na skórze. Zagryzasz bułką z masłem i następna łyżeczka, aż do emaliowanego dna miseczki.

Składniki:
- 1/2 kg czarny porzeczek
- odrobina wody
- 5 łyżek miodu
- szczypta cynamonu

Owoce umyłam i przebrałam z liści i gałązek. Wrzuciłam do garnuszka, wlałam odrobinę wody, gotowałam na wolnym ogniu, aż owoce zmiękną i puszczą sok. Parę minut musiały się pogotować, jak widać na załączonym obrazku moje porzeczki spektakularnie uciekły z garnka. Na szczęście większość została na miejscu. Po paru minutach gotowania dodałam 5 łyżek tegorocznego miodu z pasieki taty mojej przyjaciółki i szczyptę cynamonu. Można dodać oczywiście tyle słodkiego ile uważacie za potrzebne, ja lubię kwaśny smak więc i tak jak na siebie dodałam sporo miodu. Później dokładnie zblendowałam i gotowe.  

Mus można jeść sam, po prostu łyżeczką. Zrobić kanapki, posmarować naleśniki, użyć do ciasta, albo nawet jako baza do zupy owocowej. Smaczności. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie aromatycz

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z