Przejdź do głównej zawartości

zupa z soczewicy na blue monday

Choć blue monday* wypadał w zeszły poniedziałek, to ja świętuję go dziś. Może nie depresyjny to dzień, ale jakiś taki zamglony, mokro-zimny, bez energii.. dopiero po 19 ożywiłam się i postanowiłam zagnieździć się w kuchni i ugotować coś na poprawę humoru. 

Niezłe to wyzwanie, gdyż moja nowa kuchenka jest wyzwaniem samym w sobie. Co widać na poniższym obrazku... Nie ogarniam ile czasu potrzebuje by się rozgrzać i jaka temperatura przypisana jest poszczególnym numerom na gałkach... i dlaczego te światełka włączają się i wyłączają kiedy chcą. Pierwsza kasza już spalona, garnek odmakał tydzień, ale nauczę się jej chyba, bo zupa wyszła całkiem smaczna bez posmaku spalenizny. 



Na zupę blue monday potrzeba mniej więcej takich składników:

garnek wypełniony do połowy wodą | włoszczyzna (np. kawałek selera i pora, pietruszka, marchewka) | szklankę zielonej soczewicy (może być też inna) | cebula | koncentrat pomidorowy | natka pietruszki | trochę oleju | oraz zestaw przypraw np. sól, pieprz, imbir, kminek, tymianek, eko wegeta 
  

Włączamy lekko melancholijną, ale przyjemną muzyczkę. U mnie Kuba Badach w repertuarze Andrzeja Zauchy. Garnek stawiamy na palniku i do nieśpiesznie grzejącej się wody wrzucamy obraną tudzież oskrobaną, a także umytą i pokrojoną w mniejsze części włoszczyznę. Następnie obieramy cebulę i kroimy w niezobowiązującą kostkę, na patelni rozgrzewamy olej i smażymy cebulę przyprawiając ją solą, imbirem i kminkiem. Po chwili kuchnię obleka cudowny aromat przypraw i słodkawy zapach karmelizującej się cebulki rozpuszczając mgłę blue monday. 
Zawartość patelni wrzucamy do garnka soczewicę przepłukujemy pod bierzącą wodą i także dodajemy. Całość musi się gotować minimum pół godziny, może być dłużej. Nic się nie stanie jeśli soczewica się rozpadnie, bo na koniec i tak wszystko blendujemy. Podczas tych słodkich trzydziestu minut bulgotania zupy dodajemy przyprawy i na sam koniec dużą porcję koncentratu pomidorowego. W tak zwanym międzyczasie czytamy ulubioną książkę, plotkujemy z przyjaciółką lub robimy cokolwiek innego - przyjemnego.
Kiedy wszystko będzie miękkie, wyłączamy palnik i podłączamy blender. Rachu ciachu i mamy pyszny, pożywny krem. Żeby się wzmocnić żelazem po wierzchu posypujemy świeżą natką pietruszki. 

Smakuje jak każda dobra zimowa zupa: gęsta, treściwa i rozgrzewająca. Podkręcona ożeźwiającym smakiem pietruszki i wzbogacona ziołami ułatwiającymi trawienie (tymianek, kminek) - więc można jeść dokładki bez obaw!


Gotowe, obiad na wtorek jak znalazł!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie aromatycz

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z