W minioną sobotę pierwszy raz w życiu robiłam pierogi. Długo odwlekałam ten pierwszy raz.
Kiedy wieczorem rozmawiając z koleżanką przez telefon powiedziałam jej, że pierwszy raz lepiłam pierożki zadziwiona powiedziała, że chyba nie jestem Polką. Cóż, uż jestem, bo w końcu pół soboty przelepiłam. Przepis podała mi najlepiej sprawdzona skarbnica wiedzy kulinarnej - mama, a na dodatek w pierwszych chwilach mi towarzyszyła!
Składniki:
ciasto: 0,5 kg mąki pszennej | 1 jajo | szklanka wrzącej wody | szczypta soli | 3 - 4 łyżki oliwy
farsz: 0,5 kg kapusty kiszonej | 0,15 kg pieczarek | sól | pieprz | oliwa
okrasa: masło klarowane | cebulka
Etap pierwszy to farsz. Zdecydowałam się na kapustę kiszoną z pieczareczkami. Przed smażeniem można trochę pociąć kapustę, jeśli ma długie nitki, ułatwi to późniejszą pracę przy zlepianiu. Pół kilograma kapusty przesmażyłam na patelni podlanej oliwką, umyłam i pokroiłam pieczarki, a następnie dodałam je do parującej już na gazie gwiazdy wieczoru. Farsz doprawiłam najszlachetniejszymi przyprawami, czyli solą morską i świeżo mielonym pieprzem. Można dodać też zioła czy inne aromaty wedle uznania. Odstawiłam na korytarz do wystudzenia.
Kiedy wieczorem rozmawiając z koleżanką przez telefon powiedziałam jej, że pierwszy raz lepiłam pierożki zadziwiona powiedziała, że chyba nie jestem Polką. Cóż, uż jestem, bo w końcu pół soboty przelepiłam. Przepis podała mi najlepiej sprawdzona skarbnica wiedzy kulinarnej - mama, a na dodatek w pierwszych chwilach mi towarzyszyła!
Składniki:
ciasto: 0,5 kg mąki pszennej | 1 jajo | szklanka wrzącej wody | szczypta soli | 3 - 4 łyżki oliwy
farsz: 0,5 kg kapusty kiszonej | 0,15 kg pieczarek | sól | pieprz | oliwa
okrasa: masło klarowane | cebulka
Etap pierwszy to farsz. Zdecydowałam się na kapustę kiszoną z pieczareczkami. Przed smażeniem można trochę pociąć kapustę, jeśli ma długie nitki, ułatwi to późniejszą pracę przy zlepianiu. Pół kilograma kapusty przesmażyłam na patelni podlanej oliwką, umyłam i pokroiłam pieczarki, a następnie dodałam je do parującej już na gazie gwiazdy wieczoru. Farsz doprawiłam najszlachetniejszymi przyprawami, czyli solą morską i świeżo mielonym pieprzem. Można dodać też zioła czy inne aromaty wedle uznania. Odstawiłam na korytarz do wystudzenia.
Etap drugi to ciasto. Nastawiłam wodę w czajniku. Do różowej miski wsypałam pół kilograma mąki pszennej, zrobiłam rowek w mące i wbiłam jajko, wymieszałam drewnianą łyżką. Następnie mama wlała ostrożnie szklankę wrzącej wody, a ja mieszałam wszystko łyżką, kiedy masa ostygła na tyle, że mogłam ją dotknąć, zaczęłam zagniatać ciasto rękami. Mama dosypała jeszcze trochę soli i jakieś 3 -4 łyżki oliwy z oliwek, a ja zagniatałam dalej i dalej, mocniej i mocniej, aż ciasto stało się błyszczące, zwarte i nabrało super- sprężystej konsystencji.
I jedziemy z wałkiem! Oderwałam 1/3 ciasta i rozwałkowałam na silikonowej macie, na grubość 1-2 mm.Wykrawałam kółeczka za pomocą specjalistycznego urządzenia do lepienia pierogów, ale nadało się ono tylko do tej czynności, ze sklejaniem nie dało już rady (można użyć szklanki). Dlatego też, mama złapała za jeden z krążków i pokazała mi jak to się robi. Kółeczko z ciasta trzeba wziąć w jedną rękę, drugą nałożyć farsz na środek krążka za pomocą małej łyżeczki, następnie zlepić brzeg zaczynając od jednej strony, a na drugiej kończąc.. a nie na przykład od środka. Następnie można zrobić warkoczyk lub uwydatnić falbankę robiąc z niej smoczy grzbiet, jeszcze inna możliwość to wykorzystanie widelca dla upiększenia falbanki i zabezpieczenie farszu przed ucieczką już w garnku.
Mama się ulotniła... a ja czynność wałkowania, wykrawania i lepienia powtarzałam, aż skończyły się i farsz i ciasto. Można je układać na tacy lub talerzu posypanych mąką, aby nie obeschły przykrywamy ściereczką.
Kiedy już widać koniec, należy nastawić garnek z wodą, dobrze się sprawdzi sagan z szerokim wlewem. Na gotującą wodę wrzucamy pierożki i dosłownie po 2 minutach od zagotowania wyciągamy łyżką cedzakową.
W tak zwanym międzyczasie trzeba posiekać cebulkę i zeszklić na maśle klarowanym, aby była gotowa już przy wyciąganiu pierogów.
Kiedy na stole ustawiłam zastawę i zaczęło pachnieć smażoną cebulką, znowu pojawiła się mama.
Smaczne bardzo. Polecam.
Z tej porcji wyszło prawie 50 pierożków. Część zamroziłam, ale w ciągu dwóch dni poradziliśmy sobie z nimi.
I jedziemy z wałkiem! Oderwałam 1/3 ciasta i rozwałkowałam na silikonowej macie, na grubość 1-2 mm.Wykrawałam kółeczka za pomocą specjalistycznego urządzenia do lepienia pierogów, ale nadało się ono tylko do tej czynności, ze sklejaniem nie dało już rady (można użyć szklanki). Dlatego też, mama złapała za jeden z krążków i pokazała mi jak to się robi. Kółeczko z ciasta trzeba wziąć w jedną rękę, drugą nałożyć farsz na środek krążka za pomocą małej łyżeczki, następnie zlepić brzeg zaczynając od jednej strony, a na drugiej kończąc.. a nie na przykład od środka. Następnie można zrobić warkoczyk lub uwydatnić falbankę robiąc z niej smoczy grzbiet, jeszcze inna możliwość to wykorzystanie widelca dla upiększenia falbanki i zabezpieczenie farszu przed ucieczką już w garnku.
Mama się ulotniła... a ja czynność wałkowania, wykrawania i lepienia powtarzałam, aż skończyły się i farsz i ciasto. Można je układać na tacy lub talerzu posypanych mąką, aby nie obeschły przykrywamy ściereczką.
Kiedy już widać koniec, należy nastawić garnek z wodą, dobrze się sprawdzi sagan z szerokim wlewem. Na gotującą wodę wrzucamy pierożki i dosłownie po 2 minutach od zagotowania wyciągamy łyżką cedzakową.
W tak zwanym międzyczasie trzeba posiekać cebulkę i zeszklić na maśle klarowanym, aby była gotowa już przy wyciąganiu pierogów.
Kiedy na stole ustawiłam zastawę i zaczęło pachnieć smażoną cebulką, znowu pojawiła się mama.
Smaczne bardzo. Polecam.
Z tej porcji wyszło prawie 50 pierożków. Część zamroziłam, ale w ciągu dwóch dni poradziliśmy sobie z nimi.
Komentarze
Prześlij komentarz