Przejdź do głównej zawartości

szparag w roli głównej, puree koperkowe, surówka z marchewki i jabłka oraz jajo prawie sadzone






Pisanie pracy magisterskiej zmusza mnie do siedzenia w domu. Siedzenie w domu daje mi pretekst do gotowania. U mnie w domu rodzinnym nigdy nie było szparagów. O sezonowym szale na te dziwne warzywo naocznie dowiedziałam się dopiero jak wyjechałam na studia. Tutaj na Zachodzie wszyscy za nimi szaleją. Ja… cóż dopiero dziś się postanowiłam przełamać i  spróbować poczynić eksperyment ze szparagiem w roli głównej. Choć po konsumpcji sama nie wiem czy to on, czy puree grało pierwsze skrzypce. Przechodzę więc do rzeczy.

Zaplanowałam szparagi na parze z puree, bo słyszałam, że najlepsze są właśnie takie bez udziwnień z odrobiną masła i pieprzu.
Obrałam ziemniaczki, wrzuciłam do zimnej wody. Nastawiłam garnek do parowania i stwierdziłam, że trzeba zrobić jakąś surówkę. Zatem wyszperałam z lodówki dorodną marchewkę, która już zaczęła jakieś liście puszczać. Obrałam, umyłam i starłam na tarce, to samo zrobiłam z jabłkiem. Uprażyłam garść pestek słonecznika. Polałam kilkoma kroplami oleju i szczyptą cukru oprószyłam. Zamieszałam i voila surówka gotowa. 

Zanim zagotowała się woda na szparagi umyłam je i podrywałam te ponoć nie smaczne i twarde końcówki. W Internecie wyczytałam, że białe szparagi się obiera, ale ja nie zauważyłam takiej potrzeby. Gotowały się jakieś 10 minut. I generalnie to wyszły bardzo smaczne! Ale to jeszcze nie koniec! 

W międzyczasie przygotowałam siemię lniane, umyłam i posiekałam pół pęczka koperku i naszykowałam łyżkę majonezu i szczyptę soli morskiej. Kiedy ziemniaki zmiękły, odcedziłam wodę i podusiłam je widelcem. Dodałam wyżej wymienione składniki i uzyskałam cudownie pachnące i nieskazitelnie gładkie puree. Delicja.

Szparagi doszły na parze. Wyłączyłam gaz i zostawiłam je w tej saunie jeszcze na chwilę.
Na patelnię wlałam oliwę, poczekałam, aż rozgrzeje się i zacznie skwierczeć, wtedy wrzuciłam dwa jaja. Miały być sadzone, wyszły jak zwykle ;) ale najważniejsze, że smaczne. 

I teraz szybka akcja. Na dwa talerze, dla dużego głodomorka i małego głodomorka. Rozłożyłam surówkę, obok puree ,a jeszcze bardziej obok jajo, te co miało być sadzone. Na wierzch ułożyłam parujące szparagi na to piórko prawdziwego masełka, które oprószyłam solą morską i pieprzem ziołowym.

Było boskie.

Zdjęcie nie oddaje smaku niestety, ale nie miałam do tego głowy. Byłam baaardzo głodna!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie ...

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z ...

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉