Ta zupa jest kremowa, ale wzbogacona dodatkami w postaci ziemniaka, brokuła i pestek daje cudowne wrażenia zmysłowe dla podniebienia. Bo czyż rozgryzanie rozduszanie pokarmu językiem i rozprowadzanie po podniebieniu, sprawdzanie wrażliwości poszczególnych kubków smakowych nie jest elementarną przyjemnością czerpaną z jedzenia? Wiem, wiem jakie są generalne poglądy. Że je się oczami. Na początku tak owszem, ale patrzenie jest jak gra wstępna. Sukces, spełnienie można osiągnąć dopiero, gdy smak zniewala. Gdy język zemdlony nieskończonością...
Wypełniam wodą garnek, myślę, że ze dwa litry spokojnie pomieścił. Podpalam gaz, przykrywam pokrywką. Wyciągam z lodówki włoszczyznę. Obieram do rosołu dużą pietruszkę, dwie marchewki, cebulę, kawałek selera, pora i jeden ząbek czosnku. Opłukuję wszystkie warzywa i kroję w kosteczkę. Do wrzącej już wody wrzucam jarzyny. Gotują się minimum 20 minut, potrzeba cierpliwości - do zmięknięcia. Co jakiś czas zaglądam do garnka, by uwolnić trochę tej cudownej woni warzywnego rosołku. Okna w kuchni zachodzą parą. Dosypuję trochę morskiej soli i pieprzu. Obieram 5 ziemniaków, myję i też kroję je w kostkę. Z zamrażarki wyciągam torebkę brokułów. Podgotowuję te dwa warzywa w osobnym garnku, można na parze, można bezpośrednio we wrzątku. 1/4 mieszanki ziemniaków i brokułów zostawiam w garnku w którym je parowałam. A resztę dodaję do wywaru. Dosypuję odrobinę czerwonej czubrycy. Gotuję chwilę i szukam blendera. (Ponoć trzeba dać zupie ostygnąć przed blendowaniem, bo gorące szkodzi maszynie). Dorzucam kostkę serka topionego. I blenduję wszystko na gładką masę. Dodaję odstawione wcześniej kosteczki ziemniaka i różyczki brokuła. Kroję 3 grube plastry żółtego sera i siekam je w kosteczkę, wrzucam do gorącej zupy. Przed podaniem delicji prażę na suchej patelni pestki dyni i słonecznika. Świetnie się sprawdzają zamiast grzanek. Są chrupiące i na pewno zdrowsze niż pieczywo. Kilka akcentów szczypiorkowych na wierzch dla ozdoby i afirmacji wiosny.
Komentarze
Prześlij komentarz