Przejdź do głównej zawartości

pasztet z soczewicy


Pasztet z soczewicy zimą smakuje szczególnie wyśmienicie. Jest syty i energetycznie naładowany proteinami i witaminami. Miałam na niego ochotę już od kilku dobrych dni, ale czasu brakło. Wczoraj sprężyłam się między seminarium magisterskim a warsztatem translatorskim i wyczarowałam w kuchni trochę pomarańczowej atmosfery smaku.

Za każdym razem wychodzi mi inny pasztet, dodatki można zmieniać dowolnie, dodałam to co akurat miałam w kuchni. Wyszedł przepysznie. Wilgotny, z wyczuwalnymi pod językiem składnikami. Zaskakujący  rozgryzanymi kawałkami oliwek i orzechów. Pachnący pietruszką przywodzącą na myśl wiosnę... 



składniki 

  • 1 szklanka czerwonej soczewicy
  • 4 marchewki średniej wielkości
  • 2 cebule średniej wielkości
  • kawałek pora (taki 7 - 10cm)
  • 2-3 jajka

przyprawy

  • sól
  • pieprz
  • papryka ostra i słodka
  • czubryca czerwona
  • ewentualnie kawałek kostki warzywnej

dodatki

  • garść orzechów włoskich
  • garść oliwek
  • garść natki pietruszki
  • garść siemienia lnianego (najlepiej zmielonego)


sposób przyrządzenia


Soczewicę uprzednio opłukaną pod bieżącą wodą, ugotowałam w dwóch szklankach wody. Na wolnym ogniu ją trzymałam, czule mieszając co czas jakiś by się nie przypaliła. Dosypałam kawałeczek pokruszonej kostki warzywnej. Parowała, bulgotała, miękła. W tym czasie obrałam i umyłam pomarańczowe i twarde marchewki, czerwone cebule, które to raczej fioletowo-białe powinny się nazywać. Kawałek znużonego pora, który odsiedział już chyba ze 2 tygodnie w lodówce i był niesamowicie znudzony, poblakły, wręcz zmarszczony. Ja z przekonaniem go dodałam do pasztetu, bo nie zapomniałam, jak mogłoby mu się wydawać jaki wyjątkowy smak nadaje ten szczupły pan por każdemu daniu, w którym się pojawi. Pokroiłam cebulki i pora. Marchewka przeleciała przez grube oczka tarki i wylądowała w tym kolorowym towarzystwie na rozgrzanym dnie patelni. Podlanej olejem. Przykrywka, dolałam trochę wody, dzięki której szybciej zmiękły. Dosypałam wszystkie przyprawy wedle smaku mego. Tu pamiętać warto, że trzeba dodać ich dość dużo, tak by smak był wyrazisty, bo pasztet pochłania mocno smaki, ale nie wolno przesadzić, przydaje się tu intuicja, którą każdy z nas ma, wystarczy jej zaufać i nie bać się eksperymentować. Gdy soczewica była już gotowa (zupełnie miękka) wystawiłam ją na parapet, było to trochę ryzykowne posunięcie, bo parapet pochyły jest, ale udało się. Nie zleciała na parter! Musiała porządnie ostygnąć. Miks z patelni również odparował i ostygł. Żeby wyszedł niezły pasztet trzeba dużo składników ze sobą pomieszać. Wzięłam największą miskę jaką miałam, czyli garnek. Połączyłam zimną soczewicę z marchewką, cebulą i porem. Dosypałam dodatki: pokrojone oliwki, połamane orzechy, posiekana pietruszkę i zmielone siemię, wbiłam dwa jajka, dosypałam jeszcze trochę przypraw i zamieszałam porządnie drewnianą łyżką. Przełożyłam do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. Ostukałam o podłogę, by nie było wolnych przestrzeni w środku posypałam jeszcze orzechami po wierzchu i włożyłam do rozgrzanego piekarnika. W idealnym świecie pasztet piecze się 40 minut w 180 stopniach, w prawdziwym świecie czas pieczenia zależy od piekarnika. 

Zdjęcie zbajerowałam w Picasie, ale nie mogłam się powstrzymać przed nasyceniem kolorów, które mój aparat odebrał temu smakołykowi! 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie aromatycz

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z