Dziś upiekłam ciasto bananowe ze świeżym imbirem i cynamonem. Najlepiej smakuje jeszcze ciepłe, posmarowane masłem czekoladowym. Kubek zielonej herbaty. I można poddać się myślom.
Która książka antropologiczna jest dla mnie najważniejsza? Padło pytanie dwa tygodnie temu na seminarium magisterskim. Pierwsza przyszła mi do głowy "Droga do antropologii" Kirsten Hastrup, którą czytałam przed wakacjami. Czy rzeczywiście była najważniejsza, jeśli nie potrafiłabym dziś jej streścić? Hastrup pisze językiem trudnym, naukowym, hermetycznym wręcz. Stąd niewprawiony czytelnik (za, którego się uważam) może mieć trudności. Jednak to co zapamiętałam z tej książki to to, że antropologia jest bliska ciału i duszy osoby ją uprawiającej.
Być antropolożką nie oznacza przyjść do biura 5 razy w tygodniu na 8 godzin. "Odwalić swoje" wyjść i zapomnieć. Być antropolożką oznacza wychodzić w teren i w nim przebywając tworzyć rzeczywistość wespół z ludźmi, których chce się poznać (przebadać). Być antropolożką oznacza uczestniczyć w życiu innych ludzi, cały czas reflektując nad sobą i innymi. Badania terenowe są gdzieś pomiędzy autobiografią i antropologią. Wychodząc w teren, antropolog/antropolożka muszą zdawać sobie sprawę z tego, że wchodząc z butami do czyjegoś życia - jak bardzo by się nie starali być niewidzialni - wpływają na egzystencję ludzi, których chcą poznać. Jak również, ci "inni" oddziałują na badacza. To co się dzieje w terenie, to zawsze jest interakcja. To jest "dzianie się". Antropologia jest doświadczeniem.
Zadaniem antropologa jest teraźniejszość traktować, jako nieskończenie otwarte pole interpretacji. Musi on odkrywać, definiować i wyjaśniać rzeczywistość. Tworzyć nowy wspólny język.
Być antropolożką nie oznacza przyjść do biura 5 razy w tygodniu na 8 godzin. "Odwalić swoje" wyjść i zapomnieć. Być antropolożką oznacza wychodzić w teren i w nim przebywając tworzyć rzeczywistość wespół z ludźmi, których chce się poznać (przebadać). Być antropolożką oznacza uczestniczyć w życiu innych ludzi, cały czas reflektując nad sobą i innymi. Badania terenowe są gdzieś pomiędzy autobiografią i antropologią. Wychodząc w teren, antropolog/antropolożka muszą zdawać sobie sprawę z tego, że wchodząc z butami do czyjegoś życia - jak bardzo by się nie starali być niewidzialni - wpływają na egzystencję ludzi, których chcą poznać. Jak również, ci "inni" oddziałują na badacza. To co się dzieje w terenie, to zawsze jest interakcja. To jest "dzianie się". Antropologia jest doświadczeniem.
Zadaniem antropologa jest teraźniejszość traktować, jako nieskończenie otwarte pole interpretacji. Musi on odkrywać, definiować i wyjaśniać rzeczywistość. Tworzyć nowy wspólny język.
Hastrup przestrzega, że język i kultura za bardzo się różnią by można było by je traktować w ten sam sposób. Nasze życie to znacznie więcej niż słowa. Tożsamości przechowywane są w praktyce - nie w słowach.
Podsumowując Hastrup przekonuje, że antropologia jest drogą. Na tej drodze czy to miejskiej asfaltowej, wiejskiej żwirówce, oblodzonej czy pustynnej, pełnej dziur i błota antropolog odkrywając "innych" poznaje samego siebie. Najlepszym dla nas lustrem są inni ludzie.
Znając siebie, jak jutro stanę prze odpowiedzią na to pytanie w mojej głowie zapanuje pustka spowodowana stresem. Na szczęście mam w głowie plan B. Zawsze mogę powiedzieć, że każda książka jest antropologiczna, bo jest przejawem bycia w świecie człowieka. I opowiem o moich ulubionych opowiadaniach Mrożka.
Podsumowując Hastrup przekonuje, że antropologia jest drogą. Na tej drodze czy to miejskiej asfaltowej, wiejskiej żwirówce, oblodzonej czy pustynnej, pełnej dziur i błota antropolog odkrywając "innych" poznaje samego siebie. Najlepszym dla nas lustrem są inni ludzie.
Znając siebie, jak jutro stanę prze odpowiedzią na to pytanie w mojej głowie zapanuje pustka spowodowana stresem. Na szczęście mam w głowie plan B. Zawsze mogę powiedzieć, że każda książka jest antropologiczna, bo jest przejawem bycia w świecie człowieka. I opowiem o moich ulubionych opowiadaniach Mrożka.
Komentarze
Prześlij komentarz