Dziś na obiad były kotlety buraczano-jaglane. Od dawna planowałam je zrobić, szalenie lubię buraki są takie tanie, takie smaczne i już nawet nie wspomnę - takie zdrowe! Poza tym już dawno obiecałam Matiemu, że go zaproszę na domowe burgery, po naszemu kotlety. Trochę się zeszło, aż dziś się udało!
Wspólnymi siłami z Matim i Anią upichciliśmy niezłą górę kotletów, które wg mięsożercy pachniały jak mielone. Jedliśmy je w postaci burgerów w bułkach i z puree ziemniaczanym o smaku chrzanowym, do tego masa warzyw (papryka, cebula, roszponka, oliwki, ogórki kiszone, szczypior), domowy majonez oraz sklepowy keczup!
Ale wyżerka...
A kto to tak ładnie się uśmiecha? Ta wersja burgera przypomina mi Elmo z Ulicy Sezamkowej :D
Jak się zabrać do burgerów? Na początek lista zakupów.
Burgery:
2-3 szklanki tartych surowych buraków
2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki oleju
1/2 szklanki pestek słonecznika
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
2 garści natki pietruszki
przyprawy: sól, pieprz, czubryca czerwona, curry, papryka słodka i wędzona
Puree ziemniaczane:
ziemniaki
masło/olej roślinne
tarty chrzan
szczypiorek
Dodatki:
warzywa: ogórek kiszony, papryka, cebula, roszponka, szczypior, oliwki
sosy: keczup (akurat sklepowy), majonez (przepis tutaj)
bułki: z Biedronki ;)
Przygotowanie kotletów warto zacząć od ugotowania kaszy. Zanim przyszliśmy do mieszkania Ania zdążyła już ją przygotować. Kiedy już uporamy się z obieraniem i tarciem buraków przygotowanie jest proste. Na szczęście Mati tym się zajął więc szybko poszło. Ania w tym czasie walczyła z ziemniakami na puree, a ja robiłam majonez (przepis tutaj).
Wszystkie składniki na kotlety wrzuciliśmy do miski. Masę mieszałam przez kilka minut, aż powstała dość zwarta papka. Dodaliśmy po płaskiej łyżeczce każdej z przypraw. Możecie spróbować masy w trakcie wyrabiania i przyprawić według własnych upodobań takimi przyprawami jakie lubicie, wg mnie najważniejsze to sól, pieprz i papryka.
Próbowaliśmy przepuścić cebulę w blenderze, ale nie chciała się poddać. Musieliśmy ją wyciągnąć widelcem i pokroić w drobną kosteczkę metodą tradycyjną nożem na desce.
Kotleciki formowaliśmy i układaliśmy na blaszce. I tu ważna uwaga. Miałam tylko skrawek papieru do pieczenia. Połowa kotletów wylądowała na papierze, a druga część na blaszce posmarowanej olejem, niestety ta druga połowa miała mniej szczęścia i przywarła. Zatem polecam uzbroić się w papier przed pieczeniem kotletów.
Piekły się w rozgrzanym piekarniku 20 minut na jednej stronie i 10 minut na drugiej.
W tak zwanym międzyczasie ugotowały się ziemniaczki. Zrobienie puree jest banalnie proste - wystarczy ugnieść kartoszki z wodą, która pozostała po gotowaniu (zawsze gotuję w minimalnej ilości wody, bo zachować wartości odżywcze), dodać trochę masła roślinnego i łyżkę chrzanu. Na koniec posypać szczypiorkiem.
Pokroiliśmy warzywa, kotlety wylądowały na wielkim talerzu, bułki podgrzaliśmy w piekarniku, wyłożyliśmy wszystko na stół i zaczęło się.
JE-JE-JE-JEDZENIE!
To była fiesta.. teraz leżymy i pijemy miętę...
Komentarze
Prześlij komentarz