Złapało i mnie. Przeziębienie. Obrzydliwe, przewlekło-rozwlekłe odbierające siły i chęci. Leżę jak ten placek w łóżku i wgapiam się w czarne lustro. Piję różne mikstury prozdrowotne, oglądam co popadnie. Mam kisiel zamiast mózgu. Nie wiem już czy od infekcji wirusowej czy od tego co oglądam.
Dziś już trochę lepiej z myśleniem. Obejrzałam jeden odcinek Miasteczka Twin Peaks. Muszę to powiedzieć po raz kolejny: kocham ten serial!!! Za wszystko. Za bohaterów, za dialogi, scenariusz, reżyserię, kostiumy, scenografię, kadry, muzykę i tak dalej i tak dalej. Już wiem, że muszę obejrzeć wszystkie odcinki do samego końca, a końca nie widać, bo przecież w tym roku powstaje nowa seria Twin Peaks. David Lynch odważył się na ten szalony krok, by po 20 latach wskrzesić bohaterów serialu. Świat już nie będzie taki sam, ale do tego momentu jeszcze chwila.
Gdy patrzę na agenta Coopera jak pije kawę to aż mnie nosi i jestem zła na siebie, że nie przygotowałam sobie przed seansem filiżanki czarnej jak północ w bezksiężycową noc aromatycznej kawy. Każdy łyk to jest ceremonia, rytuał, nieprzyzwoita wręcz przyjemność. Najpierw zaciąga się aromatem unoszącym się z filiżanki, bierze łyk, delektuje się jej smakiem, błogo wzdycha i kończy komentarzem "Damn good coffee!" A z jakim namaszczeniem wkłada do ust każdy kawałek słynnego na całą okolicę placka wiśniowego, jakie peany o nim wygłasza... Coś pięknego.
Agent Cooper jest adoratorem małych przyjemności. Wyznaje filozofię slow life. Mimo tego, że jest przecież Agentem FBI poszukującym straszliwego mordercy potrafi zatrzymać się na pięć minut i zrobić sobie małą przyjemność. Zresztą co ja będę tłumaczyć zobaczcie sami. Link poniżej:
Little secret
Ja także. Także wyznaję filozofię slow life, slow food. Uwielbiam pławić się w drobnych przyjemnościach, one nadają życiu smak... Dzięki tym małym miłym chwilom doceniam bycie w tu i teraz. Nie myślę o przyszłości nie zanurzam się w tym co było. Jest tylko tu i teraz, chwila która trwa może być najlepszą z twoich chwil, jak kiedyś zaśpiewał taki jeden pan. Tak jest... Życie jest krótkie, mija szybko, musimy dbać o jego jakość i sens. Dbać o siebie, o bliskich o to, żeby było nam dobrze i miło. Tak niewiele do tego potrzeba. Czasami jest to filiżanka kawy i kawałek domowego ciasta z wiśni z przydomowego sadu.
Składniki:
na ciasto: 4 żółtka | 1 jajo | kostka masła | ok. 3 szkl. mąki | ok. 1 szkl. cukru | kilka łyżeczek cukru waniliowego | 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
* dużo wiśni bez pestek i cukier do smaku
* troszkę mąki ziemniaczanej
* cukier puder do posypania
Przepis jest bardzo prosty. Wszystkie składniki na ciasto trzeba wrzucić do miski i szybko zagnieść. Masło można posiekać nożem stołowym. Najważniejsza w wyrabianiu kruchego jest szybkość. Im dłużej milimy je w łapkach tym bardziej glutowate będzie. Rachu ciachu zagniatamy i wkładamy na 2 godziny do lodówki albo na pół godziny do zamrażarki.
W tym czasie myjemy i drylujemy wiśnie, wrzucamy do garnuszka i zasypujemy cukrem (ilość słodkości według uznania ) gotujemy kilka minut. Aby zagęścić sok, który oddały wisienki dodajemy troszkę mąki ziemniaczanej (najbezpieczniej jest ją rozpuścić wcześniej w niewielkiej ilości wody). Masa będzie gęstsza i nie wsiąknie w ciasto. Zostawiamy do ostudzenia.
Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia układamy spód ciasta jakieś 3/4 tego co zagnietliśmy, reszta będzie na wierzch. Wkładamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na 20 minut, żeby spód się zapiekł. następnie układamy na nim wisienki i pozostałą część ciasta, zapiekamy do momentu, aż ładnie się zarumieni. Gotowe.
Pozostaje tylko zaczekać chwilkę, aż ciasto przestygnie... W tym czasie można zaparzyć kawę, rozłożyć kocyk na trawie, odnaleźć ulubioną stację radiową w odbiorniku stojącym na oknie i delektować się dniem.... słońcem, ciepłem, rozmową z babcią o pomidorach dojrzewających pod folią i kurach, które znowu uciekły z kurnika, szczekaniem Rysia, ferią barw i kształtów na grządkach, masażem ciała fundowanym przez naturę - mięciutką, ciepła trawą...
Tak było latem zeszłego roku, mamy końcówkę lutego... miło powspominać z nadzieją, że już niebawem sytuacja się powtórzy...
Komentarze
Prześlij komentarz