Przejdź do głównej zawartości

zupa niebo



Czy jedliście kiedyś zupę w której odbija się niebo? Jeśli nie, to koniecznie musicie spróbować. Już piszę co i jak.

Przychodzi taka chwila, kiedy niespodziewanie spada energia życiowa. Jestem w środku lata, pracuję, bawię się, jeżdżę to tu to tam, chłonę promienie słońca, słucham muzyki na żywo, szaleję, aż po kres zmęczenia. Słyszę jak moje ciało szepce stop. Jestem tu, zadbaj o mnie. Ja myślę, spoko wszystko pod kontrolą i pędzę dalej, tańczę, pracuję i zanurzam się w upalnych dniach całą sobą. Aż tu nagle łup! Nie ma drugiego ostrzeżenia tylko gleba. W takim momencie pozostaje tylko przeprosić się ze sobą i już nie dyskutować, tylko faktycznie poświęcić swojej zewnętrznej powłoce trochę czasu. 

Jednym z najlepszych sposobów jakie znam na dogadzanie ciału - jak się łatwo domyślić - jest dobry, energetyczny i zdrowy posiłek.

Aby podnieść swoją energię życiową gotuję zupę niebo, czyli bulion z prawdziwych, świeżych warzyw wzbogacony najzdrowszą z kasz - jaglaną oczywiście, przyprawiony uczuciem i odrobiną nieba. 



  Do garnka z zimną wodą wrzucam umyte i ewentualnie obrane warzywa: dużą marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, cebulkę i kilka liści pora. Oprócz tego kilka ziaren pieprzu i ziela angielskiego oraz 3 listki laurowe. Przykrywam i gotuję na wolnym ogniu, aż warzywa będą miękkie, a dom wypełni przyjemny aromat bulionu, kojarzący się domem rodzinnym. W międzyczasie doprawiam wywar solą. W drugim garnku gotuję kaszę jaglaną. Ugotowany bulion przecedzam przez siteczko, żeby był idealnie przejrzysty. Marchewkę, pietruszkę i seler kroję w grubszą kostkę, resztę zgotowanych składników wyrzucam. Siekam świeżą natkę pietruszki i już mogę serwować zupę niebo. Do talerza wkładam kaszę, na nią pokrojone jarzyny, zalewam bulionem, skrapiam oliwą z oliwek i posypuję natką pietruszki. Przez okno zaglądają chmury i odrobina błękitnego nieba, które znakomicie odbijają się w bulionie przejrzystym jak tafla jeziora. 

Gotowana nieśpiesznie, z myślą o sobie, z uczuciem dla siebie, jedząc ją czuję się jakbym była przez chwilę w niebie.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wegański smalec, czyli pasta z bałej fasoli

Nazwa tej pasty wydaje się kontrowersyjna i mało zachęcająca dla wegetarian i wegan :D Ale, ale .... to smarowidło z białej fasoli po pierwsze wygląda trochę jak smalec, po drugie jest przyprawiana podobnie jak smalec, a po trzecie zmielona biała fasola konsystencją nieco przypomina strukturę smalcu.  Zatem jest to smalec, bardzo smaczny smalec. Mjaaamka! Istnieje wiele opcji i możliwości przygotowania tzw. smalcu wegańskiego. A to z jabłkiem, a to ze śliwką, a to z dodatkiem kaszy jaglanej.To co prezentuję poniżej to wersja mocno klasyczna z zasmażaną cebulą i pestkami słonecznika udającymi skwarki. Nigdy chyba nie jadłam smalcu, przynajmniej nie pamiętam, ale z opisów innych ludzi i z książek wiem, że skwarki to ta chrupiąca tłusta drobinka i nie inaczej jest w mojej wersji.  Ilość przypraw zostawiam w kwestii upodobań, ale warto pamiętać, że sama fasola jest dość mdła w smaku. Ja osobiście lubię kiedy jest dużo majeranku, pasta jest wtedy szalenie aromatycz

Wegański blok czekoladowy z czerwonej fasoli

Przepis w oldschoolowej formie 😉

wegańska babka ziemniaczana

Babka ziemniaczana jest niewątpliwie podlaskim specjałem. Jak się okazje niekoniecznie dobrze znanym na zachodzie kraju. Jako, że pochodzę z Podlasia wychowałam się na babce, kiszce i pyzach, czyli potrawach których bazą są ziemniaki. Mój tato nie uznawał obiadu, w którym nie byłoby ziemniaków z wody, a weekend nie byłyby weekendem gdyby nie pojawiły się na śniadanie placki ziemniaczane. Jednym z moich piękniejszych wspomnień kulinarnych z dzieciństwa jest smak babki ziemniaczanej pieczonej przez moją babcię na wsi. Babka piekła się w piecu kaflowym, w tak zwanej dachówce, w żeliwnej misce. Och co to był za smak... Nie do odtworzenia. Później wyjechałam na studia do Poznania, stolicy Pyrlandii więc czułam się jak u siebie - ziemniaki królowały. Pyry z gzikiem, zapiekanki ziemniaczane, puree na sto sposobów... i jakoś tak zleciało parę pięknych lat. W Warszawie kartoszki cieszą się mniejszą popularnością, wszyscy chcą tu być fit i uważają, że kartofle tuczą. Modnie jest jeść bataty. Z